Muzeum Palace znalazło się w gronie dziesięciu inwestycji uhonorowanych tytułem Lidera Małopolski 2024, przyznawanego przez Stowarzyszenie Gmin i Powiatów Małopolski.
Kapituła Konkursu „Najlepsze Przedsięwzięcia Roku w Małopolsce – LIDER MAŁOPOLSKI”, w skład której wchodzi 27 samorządowców – członków Zarządu i Komisji Rewizyjnej Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Małopolski – co roku od 25 lat wyróżnia najważniejsze przedsięwzięcia o wymiarze społecznym, istotne dla sfery duchowej, tożsamości, edukacji oraz jakości życia mieszkańców, inwestycje infrastrukturalne, firmy z Małopolski, wdrażające nowe technologie, stwarzające nowe miejsca pracy. Nagrodę w imieniu Muzeum Palace odebrał dyrektor Michał Murzyn.
Serdecznie dziękujemy!

27 marca (czwartek)

godz. 18.00

Muzeum Palace, oddział Muzeum Tatrzańskiego, ul. Chałubińskiego 7

Spotkanie z obiektem „Motorem na Kasprowy”

Wstęp wolny w ramach promocji Muzeum Tatrzańskiego

 

16 sierpnia 1939 roku, na parę tygodni przed wybuchem wojny, inż. Tadeusz Rudawski wraz z grupą entuzjastów dokonali niewiarygodnego wyczynu, wjeżdżając motocyklami Sokół na szczyt Kasprowego Wierchu! Pokonując stromy pieszy szlak przez Kuźnice i Myślenickie Turnie, udowodnili, że polska myśl techniczna nie zna granic.

Co skłoniło śmiałków do podjęcia takiego wyzwania?

Kim był Tadeusz Rudawski?

Co prasa tamtych czasów pisała o tym epokowym wydarzeniu i nie tylko?

Nie przegap pierwszego spotkania pt. arteFAKTY w Muzeum Palace, aby poznać odpowiedzi na te pytania!

Wydarzenie poprowadzi historyk Muzeum Palace, Adam Panczak.

Oprowadzanie kuratorskie po wystawie- „Kobiety Palace: Konspiratorki, Więźniarki – Przejmujące Historie”.

„Palace” w Zakopanem, siedziba gestapo, było kluczowym miejscem represji na Podhalu podczas II wojny światowej. Szacuje się, że przez lochy tego miejsca przewinęło się około 2000 osób, w tym około 346 kobiet. Trafiały tam z powodu zaangażowania w działalność konspiracyjną lub udzielania pomocy Żydom. Więźniarki pochodziły z różnych środowisk społecznych – od działaczek politycznych po zwykłe mieszkanki Zakopanego i okolicznych miejscowości. Tortury były standardową metodą wymuszania zeznań, a więźniarki nie mogły liczyć na żadną ulgę ze względu na płeć.

Wśród tych, które stawiły opór reżimowi, były m.in. Józefa Mikowa, Jadwiga Apostoł, Helena Błażusiak, Zofia Augustyn, Helena Migiel, Maria Zawiła i Aniela Popek. Te kobiety odważyły się zaangażować w działalność ruchu oporu, nie bacząc na osobiste ryzyko.

Choć często pozostawały w cieniu głównych bohaterów wojny, ich historie zasługują na uznanie.

Maria Bafia-Bobek
Dział Historyczny, Palace.

 

20 marca 2025 r. godz. 17.00
Muzeum Palace, oddziała Muzeum Tatrzańskiego , ul. Chałubińskiego 7

Oprowadzanie w cenie biletów.

Dnia 12 oraz 19 marca o godz. 18:00 w sali audytoryjnej Muzeum Palace odbędą się otwarte spotkania konsultacyjne o programie nowego muzeum poświęconego zdobywaniu Tatr. Zapraszamy serdecznie wszystkich, którzy interesują się losami powstającej kolejnej filii Muzeum Tatrzańskiego oraz chcieliby podzielić się opinią odnośnie programu muzeum.

 

Projekt pt. Utworzenie Muzeum Taternictwa i Narciarstwa w Zakopanem. Projekt jest współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Fundusze Europejskie na Infrastrukturę, Klimat, Środowisko 2021-2027, PRIORYTET VII: Kultura, Obszar 1: Rozwój infrastruktury kultury (zabytkowej i niezabytkowej)

 

SPOTKANIA KONSULTACYJNE

Muzeum Palace, ul. T. Chałubińskiego 7

12 marca (środa), godz. 18:00

19 marca (środa), godz. 18:00

Zapraszamy na finisaż wystawy Echa Niewidzianych autorstwa Valentyna Odnoviuna, który odbędzie się 28 lutego (piątek) o godz. 10:00 w Muzeum Palace przy ul. Chałubińskiego 7. Spotkanie uświetni oprowadzanie po wystawie przez samego artystę.

Wystawa ukazuje fotograficzną refleksję nad historią opresji w Europie. Prezentowane cykle zdjęć powstały w miejscach związanych z przemocą polityczną w Polsce, Litwie, Ukrainie, Łotwie i Niemczech. Budynek Palace – podczas II wojny światowej siedziba Gestapo – jest jednym z takich świadków tragicznych wydarzeń.

Odnoviun, ukraiński artysta mieszkający w Wilnie, w swoich pracach przedstawia m.in. wizjery cel więziennych czy światło odbijające się na schodach dawnych siedzib Gestapo, NKWD i UB. Minimalistyczne fotografie, balansujące na granicy abstrakcji, skłaniają do głębokiej refleksji nad wspólną, często bolesną historią Europy Środkowo-Wschodniej.

To druga, poszerzona odsłona projektu, którego premiera miała miejsce w Muzeum Narodowym w Gdańsku we wrześniu 2023 r. Kuratorką wystawy jest Małgorzata Taraszkiewicz-Zwolicka.

Wstęp wolny w ramach promocji Muzeum Tatrzańskiego

Czy zdjęcia zawsze stanowią dowód zdarzeń, które miały miejsce w przeszłości? Co tak naprawdę ukazują fotografie?

W wykładzie inspirowanym cyklem fotografii Valentyna Odnuviona „Echa niewidzianych”, dr hab. Marianna Michałowska przekonuje, że obraz jest świadectwem przeszłości, które jest przekształcane przez pamięć. Przykłady tego procesu można znaleźć zarówno w realizacjach artystycznych, jak i w codziennej fotografii fotochemicznej i cyfrowej.

Tłem teoretycznym wystąpienia są koncepcje takich myślicieli jak Aleida Assmann, Paul Ricoeur, José van Dijck oraz Douwe Draaisma. Pani profesor UAM podkreśla również znaczenie społecznej odpowiedzialności za tworzenie archiwów, zbieranie i interpretowanie codziennej fotografii, a także istotę samych archiwów jako obiektów archiwizacji w praktyce artystycznej i naukowej.

Wykład poprowadzi dr hab. Marianna Michałowska, prof. UAM

Wykład „Archiwum – fotografia jako (niepewny) świadek przeszłości” w Muzeum Palace, oddziale Muzeum Tatrzańskiego

23 stycznia 2025, godz. 17.00

Wstęp wolny w ramach promocji Muzeum Tatrzańskiego

Parking pod Muzeum Palace jest niedostępny, prosimy o parkowanie pojazdów pod Galerią Władysława Hasiora bądź pod Galerią Sztuki w Willi Oksza.

Zabicie dwóch niemieckich żołnierzy przez partyzancki oddział sowiecki w Ochotnicy Dolnej 22 grudnia 1944 roku miało tragiczne konsekwencje dla mieszkańców tej miejscowości. Następnego dnia, tuż przed Wigilią Bożego Narodzenia, do wsi przybyła grupa SS. W trakcie brutalnej pacyfikacji spalone zostały zabudowania, a 53 osoby – głównie kobiety, dzieci oraz osoby starsze, straciły życie. Masakra, znana jako tzw. „Krwawa Wigilia” stała się jedną z najbardziej brutalnych w historii powiatu nowotarskiego.

W drugiej połowie 1944 r. w regionie Podhala, w tym w Ochotnicy Dolnej, miały miejsce intensywne działania partyzanckie, które stawały się coraz większym wyzwaniem dla niemieckich okupantów. Górzysty i zalesiony teren sprzyjał rozwojowi oddziałów bojowych, w tym zarówno Armii Krajowej, jak i licznych jednostek sowieckich, m.in. tej pod dowództwem pułkownika Iwana Zołotara. Formacje te zdobyły kontrolę nad regionem, przeprowadzając liczne akcje przeciwko Niemcom. Niszczyły posterunki żandarmerii oraz atakowały transporty wojskowe.

22 grudnia 1944 r. do Ochotnicy Dolnej przybył około 20-osobowy oddział karnej kompanii pod dowództwem Bruno Kocha, mający na celu ograbienie mieszkańców z zapasów żywności na święta. W odpowiedzi, około 15 sowieckich partyzantów pod dowództwem Wiktora Prokoszewa zaatakowało Niemców. W walce zginęło dwóch Sowietów i niemiecki dowódca. Po bitwie partyzanci wycofali się w głąb lasu, a Niemcy przystąpili do zemsty na ludności cywilnej.

Jeszcze tego samego dnia do Tylmanowej przybył niemiecki oddział pod dowództwem Albrechta C. Matingena, który specjalizował się w brutalnych akcjach mających na celu zastraszenie ludności cywilnej. Niemcy spalili w wiosce 13 gospodarstw, a 9 osób zostało zamordowanych, w tym Agnieszka Cebula, Tomasz Cebula, Jan Cebula, Katarzyna Piszczek, Wojciech Piszczek, Szymon Piszczek, Maria Gajewska, Tomasz Jurczak i Jan Noworolnik.

Następnego dnia, 23 grudnia 1944 r., do Ochotnicy Dolnej wkroczyło około 200 SS-manów dowodzonych przez Matingena. Niemcy przeprowadzili jedną z najbardziej brutalnych pacyfikacji na terenie powiatu nowotarskiego. Zamordowali 53 cywilów, w tym 21 kobiet, 19 dzieci oraz wielu starszych mieszkańców. Spalili około 30 gospodarstw, w tym domy mieszkalne, dwór, remizę strażacką oraz plebanię. Ofiarami byli m.in. członkowie rodzin Brzeźnych, Dłubaczów, Kawalców, Rusnaków, Chryczyków i Chlipałów.

Oddział Matingena składał się z żołnierzy różnych narodowości, głównie więźniów krakowskiego więzienia Montelupich, zmobilizowanych przez niemiecką administrację. W jego skład wchodzili esesmani z 3. Dywizji Pancernej SS „Totenkopf” oraz 4. Dywizji Grenadierów Pancernych SS „Polizei”, a także volksdeutsche z Polski i Ukrainy. Po wojnie żaden z członków oddziału, w tym sam Albrecht Matingen, nie poniósł odpowiedzialności za swoje zbrodnie.

Wydarzenia z 1944 r. przeszły do historii jako „Krwawa Wigilia” w Ochotnicy Dolnej, jedno z najbardziej dramatycznych wydarzeń II wojny światowej na Podhalu. W 1944 r. Wigilia, została przeniesiona na 23 grudnia, ponieważ 24 grudnia wypadał w niedzielę, a zgodnie z przepisami kościelnymi, nie mogła być obchodzona w tym dniu.

W hołdzie ofiarom tej zbrodni, w 1964 r. w centrum wsi wzniesiono pomnik zaprojektowany przez Henryka Burzeca, przedstawiający Marię Kawalec i jej córkę Annę, które zginęły w masakrze. Uciekając przed Niemcami, matka została postrzelona i zamarzła, trzymając niemowlę w ramionach. Rzeźba symbolizuje ofiary brutalnej pacyfikacji.

13 grudnia 1981 roku sen o wolności zakończył się brutalnie. Wojsko wyjechało na ulice polskich miejscowości. Wprowadzony w kraju stan wojenny dotknął również zakopiańskich działaczy „Solidarności” ruchu, który stał się głównym celem ataku komunistów. W środku nocy do ich drzwi walili funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. W Zakopanem internowani zostali: Franciszek Bachleda-Księdzulorz, Krzysztof Fryjewicz, Janina Gościej, Zdzisław Ignacok, Jacek Krzyściak, Wacław Martyniak, Edward Kowalczyk (Poronin), Władysława Strama, Jerzy Zacharko, Stanisław Żurowski. Mężczyźni spędzili kilkanaście miesięcy w odosobnieniu, m.in. w Załężu koło Rzeszowa, a kobiety w Gołdapii. Dla mieszkańców naszego miasta to był szok – wspomina Danuta Janusz, pracownik Muzeum Tatrzańskiego.

Narodziny „Solidarności” w Zakopanem

Żeby jednak zrozumieć sytuację z 13 grudnia 1981 roku musimy cofnąć się do czasu powstania „Solidarności”, która objęła cały kraj – także Zakopane.

Po podpisaniu Porozumień Sierpniowych w 1980 roku, otworzyła się drogę do legalizacji związków zawodowych w Polsce. „Solidarności” dotarła również pod Tatry. Mimo braku wiodących, dużych zakładów przemysłowych, Niezależny Samorządny Związek Zawodowy zaczęły lawinowo powstawać we wszystkich zakopiańskich instytucjach.

– Początkowym problemem był brak informacji jakich formalności należy dokonać, aby zarejestrować w zakładzie pracy nowy związek zawodowy – wspomina Stanisław Żurowski – założyciel pierwszej zakopiańskiej „Solidarności” w Muzeum Tatrzańskim.

Pierwsze sukcesy i opór

Powoływanie NSZZ napotkało opór ze strony dyrekcji poszczególnych instytucji. Nie przeszkodziło to jednak w spontanicznym zrywie i w krótkim czasie Solidarność objęła prawie wszystkie zakłady pracy.  Zainteresowanie było ogromne. W ciągu dwóch miesięcy związki zawodowe zostały zalegalizowane w kluczowych zakładach, takich jak służba zdrowia, oświata, TPN, hotel „Orbis Kasprowy”, PKP, PKS, PSS „Społem”, Zakłady Wzorcowe „Cepelia”, GOPR i wiele innych.

W PSS „Społem” (jednej z pierwszych komisji „S”) Jerzemu Zacharko pomagał Stanisław Żurowski mający już swoje doświadczenia. Dzięki inicjatywie, późniejszego jedynego zakopiańczyka siedzącego z wyrokiem karnym, Jerzego Lewcuna przewodniczącego „S” w „szrodimie” (byłej KBK) –- powstała Miejska Komisja Koordynacyjna NSZZ „Solidarność” w Zakopanem. Miała ona na celu współpracę i wzajemne wspieranie się poszczególnych komisji zakładowych.

Wprowadzenie stanu wojennego

Wszystkie te działania i entuzjazm zostały brutalnie przerwane w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku. Tak wspomina tę noc Stanisław Żurowski:

– Po późnym zebraniu w Miejskiej Komisji Koordynacyjnej wróciłem do domu i poszedłem spać. Po północy ktoś wtargnął do mojego mieszkania – to byli funkcjonariusze SB i Milicji Obywatelskiej. Potraktowali mnie jak przestępcę, kazali się ubrać, ale nie chciałem ich słuchać. Dopiero pod namową żony ustąpiłem, ubrałem się, niestety byle jak, choć na zewnątrz było 20 stopni poniżej zera.

Na komisariacie przy ul. Kościuszki w Zakopanem przetrzymywano m.in. Jerzego Zacharkę, Franciszka Bachledę, Jacka Krzyściaka, Edwarda Kowalczyka i Stanisława Żurowskiego. Resztę przewieziono później do aresztu.

– Rankiem założono nam kajdanki i wpakowano do „suki” (tak popularnie nazywano więźniarkę). Było zimno, jeszcze ciemno, a my nie wiedzieliśmy, dokąd nas zabierają. Panował strach, ale obecność innych dawała poczucie, że nie jestem sam, czułem się raźniej – wspomina Żurowski.

Więzienie w Załężu – mury, kraty i utrata wolności

Działacze zakopiańskiej „Solidarności” zostali przewiezieni do więzienia w Załężu koło Rzeszowa. Czekały na nich grube podwójne mury, zwieńczone drutem kolczastym, a pomiędzy murami przechadzali się strażnicy z psami, wieżyczki z uzbrojonymi strażnikami i żelazne kraty. Stanisław Żurowski wspomina ten moment jako ogromny szok i upokorzenie przy równoczesnej uldze, że nie wywieźli nas do Rosji.

– Czekaliśmy na przyjęcie na dziedzińcu, w więźniarce. Kiedy nas wypuścili do środka, słońce już zachodziło. Zaczęło się od zdejmowania sznurówek, pasków i wyciągania pieniędzy, zdejmowanie obrączek, medalików, potem pobieranie odcisków palców. Wszystko to było robione pod przymusem w asyście mundurowych uzbrojonych w długie gumowe pały. Cały ten proces był niezwykle traumatyczny, straciłem wolność – podsumowuje Żurowski.

Wprowadzenie stanu wojennego – przemówienie Jaruzelskiego

W trakcie przyjęcia do więzienia, które trwało kilka godzin, internowani usłyszeli dekret o „stanie wojennym” czytany przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego. To był dla nich moment niezwykle wstrząsający. Dopiero wtedy dotarło do nich, w jakiej rzeczywistości się znaleźli.

– Przyznaję, doceniłem przeciwnika – wspomina Stanisław Żurowski.  Cała ta akcja była przeprowadzona przez zaskoczenie, w sposób diaboliczny. Użyto całego aparatu przemocy. W jednym momencie straciliśmy wszystko: wolność, poczucie bezpieczeństwa, utratę rodziny i „kochanej panny S” oraz nadzieję na przyszłość. Świat mi się zawalił. Wszystko, co było dla mnie najważniejsze, zostało zniszczone w ciągu jednej doby.

Warunki więzienne – brutalna rzeczywistość

Po przyjęciu do więzienia internowani zostali umieszczeni w ciasnych celach, wyposażonych jedynie w prycze, stół, sedes i zimną wodę. Aluminiowe naczynia, brak pościeli i zimno sprawiały, że warunki były skrajnie trudne.

Pierwsza noc była koszmarem. Żurowski wspomina, że był głodny i przemarznięty po wielu godzinach spędzonych w milicyjnej „suce”. Kraty, pancerne drzwi i całą noc palące się światło potęgowały niepokój. Strażnicy podglądali ich przez wizjer, a myśli o rodzinie nie pozwalały zasnąć. Wieści o jego losie żona otrzymała dopiero dzień przed Wigilią. Z Załęża wypuszczono Franciszka Bachledę-Księdzulorza, który przekazał szczegóły internowania.

Do Żurowskiego wiadomości z domu dotarły po szóstym stycznia, ponieważ dopiero na Trzech Króli jego żona otrzymała oficjalną informację o miejscu jego pobytu. Dopiero ten dokument umożliwiała jej dostanie zgody na wyjazd z Zakopanego.

Wspomina on swoje pierwsze widzenie z żoną, które miało miejsce czternastego stycznia. Przyjechała z Małgorzatą Zacharko. Podróżowały w obstawie umundurowanych, nieogrzewanym pociągiem, niosąc paczki dla internowanych. Po przyjeździe czekało je długie oczekiwanie w poczekalni, gdzie je, oraz przyniesione paczki szczegółowo przeszukano. Mimo współczucia i podziwu dla małżonek, spotkanie napełniło internowanych optymizmem.

Monotonne życie więzienne i problemy z higieną

Zamknięcie w więzieniu było dla internowanych bardzo trudnym okresem. Przez dwa tygodnie nie mieli dostępu do podstawowych cywilizacyjnych udogodnień. Dopiero po tym czasie pozwolono im na kąpiel. Stanisław Żurowski wspomina, że przez trzy tygodnie nie miał szczoteczki do zębów, co okazało się dużym problemem.  Ograniczenia w możliwości utrzymania podstawowej higieny, dla nienawykłych, stały się bardzo dokuczliwe. Dodatkowo brak ruchu miał zdecydowanie negatywny wpływ na psychikę. Na „spacerniak” wypuszczono ich dopiero po świętach Bożego Narodzenia.

Wsparcie Kościoła

27 grudnia 1981 roku, odbyła się pierwsza msza dla internowanych. Przybył na nią biskup Jerzy Ablewicz, który spotkał się z 147 więźniami politycznymi. Była to niezwykle emocjonalna chwila, która na zawsze zapisała się w pamięci więzionych. To było coś, czego nie zapomina się do końca życia. – Na pięćdziesięciometrowym korytarzu staliśmy wszyscy, a po obu stronach tego wąskiego przejścia znajdowały się szpalery ZOMO-wców z długimi pałkami. My, więźniowie, byliśmy pośrodku – wspomina Stanisław Żurowski.  – Wtedy wszyscy, nieogoleni, z rękami wzniesionymi w symbolicznym geście wolności, zaczęliśmy śpiewać „Boże, coś Polskę”. To było niezwykle wzruszające i robiło ogromne wrażenie. Czuło się, że jesteśmy częścią czegoś większego.

Kościół stał się oparciem zarówno duchowym, jak i materialnym. W czasie tej mszy biskup powiedział: „Wasze rodziny są teraz naszymi rodzinami”. – Te słowa były wspaniałe. Dawały nadzieję i podtrzymywały na duchu- wspomina Żurowski.

W stanie wojennym Kościół szybko zareagował na potrzeby internowanych, organizując m.in. zbiórki w parafiach. Do więźniów i ich rodzin zaczęły docierać paczki żywnościowe z kraju i zagranicy, od osób wspierających ideę „Solidarności”.

Zmiana w traktowaniu więźniów

Po wizycie biskupa stosunek funkcjonariuszy więziennych do internowanych uległ poprawie. -„Klawisze” zaczęli patrzeć na nas bardziej przychylnie, już nie traktowali nas z taką wrogością – wspomina Żurowski. Mimo to warunki wciąż były bardzo trudne. Więźniowie, by choć trochę się ogrzać, szybko zbuntowali się i przestali oddawać na noc swoje dzienne ubrania. Nie spotkało się to z represjami, a od tej pory mieli przynajmniej możliwość przespania choćby kilku godzin na dobę, bo dzień było to zabronione.

Osadzeni zmianę podejścia funkcjonariuszy do siebie zauważyli już w czasie pierwszej mszy. Podczas nabożeństwa niektórzy strażnicy, pochodzący z okolicznych wsi, w czasie podniesienia klękali. W ich środowiskach proboszcz był autorytetem, a teraz sam biskup przyjechał do internowanych.  My w stosunku do nich nie okazywaliśmy agresji, zachowywaliśmy spokój, co sprawiło, że strażnicy zaczęli dostrzegać w nas innych ludzi, nie kryminalistów, których zawodowo pilnowali. Od tego momentu stosunek służb więziennych zaczął się do nas stopniowo zmieniać – dodaje Żurowski.

Wigilię internowani spędzili pod kluczem, musieli obejść się bez mszy. Natomiast w święto Wielkiej Noc, po mszy polowej w świetlicy, dzięki staraniom Jerzego Zacharko, udało się uzyskać od komendanta zgodę na wspólne śniadanie i lepsze jedzenie. Ponieważ nie wolno było się wypowiadać za innych, tylko w własnym imieniu. Zatem Jurek poprosił dla siebie 50 litrów żurku, 200 jaj, 20 prześcieradeł, 147 talerzy i sztućców, co umożliwiło wszystkim usiąść przy jednym stole.

Nielegalna działalność w więzieniu

Mimo trudnych warunków, internowani angażowali się w nielegalną działalność, której celem było podtrzymanie morale oraz przekazywanie na zewnątrz drukowanych linorytów. Były one bardzo oczekiwane w mieście. W „zakopiańskiej celi” proceder ten uprawiali: Jerzy Zacharko, Wacław Martyniuk i Stanisław Żurowski. Ich działania miały duże znaczenie zarówno dla nich samych, jak i dla innych internowanych, stanowiąc formę oporu, solidarności i sprzeciwu.

Zwolnienia internowanych

Z początkiem 1982 roku, mimo trwającego stanu wojennego, zaczęły się zwolnienia internowanych. 29 kwietnia 50 dysydentów opuściło więzienie w Załęży. Żurowski pożegnał je 3 lipca. Wspomina, że w głowie miał wielki zamęt, był upojony wolnością i miał świadomość czekającej go pracy w konspiracji.

Maria Bafia

Jest to opowieść o początkach rodu Apoloniusza Rajwy w Zakopanem, w latach 1922 – 1952. Do przygotowania tej prezentacji zainspirowały go fotografie zachowane w albumach Joanny Trzcińskiej, siostry jego mamy, która pod koniec lat 20. przyjechała do Zakopanego i rozpoczęła pracę w piekarni „U Dańca”, natomiast druga siostra kilka lat wcześnie po zbudowaniu „Cieszynianki” znalazła tam zatrudnienie. Apoloniusz Rajwa zakończy ten okres wspomnień na latach szkolnych 1947 – 1952. Opowieść zilustrowana zostanie kilkudziesięcioma fotografiami.
4 grudnia (środa)
godz. 17.00
Muzeum Palace, ul. Chałubińskiego 7.
Serdecznie zapraszamy!
Wstęp wolny w ramach promocji Muzeum Tatrzańskiego.

W najbliższą środę zapraszamy do Muzeum Palace na spotkanie z Valentynem Odnoviunem, autorem wystawy „Echa niewidzianych”. Z kolei w czwartek po wystawie oprowadzi Was jej kuratorka, Małgorzata Taraszkiewicz-Zwolicka.