Eugeniusz Kowalczyk urodził się 6 października 1921 roku w Poroninie. Od 1 października 1940 roku pracował w zakopiańskim Zarządzie Miejskim w wydziale żywnościowym i gospodarczym (Abteilung Ernaehrung und Landwirtschaft oraz Wirtschaftsabteilung). Siedziba tego wydziału ulokowana była na I piętrze ratusza (Rathaus) – mieszczącego w budynku „Bazaru Polskiego” (obecnie Krupówki 41).
Jak sam wspomina do jego obowiązków należało m. in. wydawanie kartek uprawniających do dodatkowego zakupu cukru oraz mąki przez chorych, na podstawie świadectw lekarskich wystawianych przez dra Hugona Karwowskiego – komendanta obwodu ZWZ Zakopane. Dodatkowy przydział żywności nieznacznie polepszał sytuację żywnościową wielu zakopiańskich rodzin. Wiązał się on również z szybszym opróżnieniem niemieckich magazynów. Chcąc je ponownie zapełnić, Niemcy postanowili zarekwirować zapasy znajdujące się w polskich sklepach.
Początkiem czerwca 1943 roku zostało wysłane w tej sprawie specjalne pismo z dystryktu Kraków do komisarza miasta Zakopane – Rudolfa Klenerta. Ten tajny dokument odczytał Eugeniusz Kowalczyk. Po naradzie z kolegami z biura zapadła decyzja o uprzedzeniu właścicieli sklepów. Kiedy planowana rewizja nie przyniosła spodziewanych rezultatów zaczęto szukać przyczyny. W sprawę zaangażowało się gestapo, które szukało winnych sabotażu. 24 czerwca 1943 roku Eugeniusz Kowalczyk został aresztowany. W „Palace” odebrano mu dokumenty, zegarek oraz marynarkę, a następnie osadzono go w celi nr 5, która była wówczas wypełniona więźniami. W trakcie przesłuchań był torturowany w różny sposób m.in. poprzez bicie trzciną w pięty. Pomimo odczuwanego bólu do niczego się nie przyznawał. Jak sam pisał – „Lepiej było zginąć, niż przyznać się do winy”.
10 sierpnia 1943 roku został zwolniony z „Palace”. Niespodziewane zwolnienie wydało mu się mocno podejrzane, dlatego po kilkugodzinnym pobycie w domu, postanowił wyjechać z Zakopanego. Następnego dnia funkcjonariusze gestapo udali się do miejsca jego zamieszkania, lecz już go tam nie zastali. „Tym razem najprawdopodobniej dokończyliby przesłuchań we właściwy im sposób” – pisze po latach Eugeniusz.